Rzeźbi niecodzienne, ale tradycyjne „palice“

Rzeźbi niecodzienne, ale tradycyjne „palice“

Będąc małym chłopcem, Stanisław Besalides zabawiał się nożem, bo który chłopak w tym góralskim regionie tego nie robił? Czas od czasu wyrzeźbił sobie coś drobnego, ale z upływem czasu zaczął znajdować inną zabawę. Czas mijał a z młodzieńca stał się mężczyzna. Rozpoczął pracę. Na początku pracował w Hucie Trzynieckiej a później w kolejach państwowych. „Pracowałem na zmiany i musiałem się niemało natrudzić aby utrzymać rodzinę. Powiem krótko, przed dwudziestoma laty, nawet by mi przez myśl nie przeszło, aby zabrać dłuto i coś wyrzeźbić. Ale miałem wypadek i straciłem nogę. Życie zmieniło się z dnia na dzień,“ rozpoczął opowiadanie rzeźbiarz. Miał wtedy 46 lat i musiał zaczynać wszystko od początku.

Zastanawiał się, czym wypełnić wolny czas. Przypomniały mu się wtedy lata dzieciństwa i poczucia radości kiedy udało mu się coś ładnego wyrzeźbić. „Pewnego razu ujrzałem rzeźbione laski – „palice“ i zdecydowałem, że też spróbuję. W tym czasie akurat skończył okres świąteczny a w domu pozostało suche drzewko. Była to idealna okazja aby zacząć,“ uśmiechnął się sześdziesięciopięcioletni mężczyzna.

Pierwsze próby skończyły różnie, ale nie poddawałem się. Po upływie jakiegoś czasu „palice“ wyglądały coraz lepiej. Nawet tak dobrze, że wielu ludzi zapragnęło je nabyć. Chcieli je kupić dla siebie, ale też jako prezent dla swoich bliskich. „Następnie spróbowałem rzeźbić różne małe zwierzątka. Rozpocząłem od ptaszków, później były sowy, owieczki. Bardzo się to spodobało dzieciom,“ uśmiechnął się Stanisław Besalides. Jednym tchem dodał, że nie podejmuje się większych rzeźb. Nie pozwala na to jego stan zdrowotny. „Bardzo podziwiam rzeźbiarzy pracujących naprzykład z piłą łańcuchową. Nawet będąc zdrowym, bał bym się tak rzeźbić. W dodatku odczuwam ból w rękach, więc kwestią czasu jest, jak długo jeszcze będę w stanie pracować z drewnem. Dlatego też robię tylko drobne rzeźby z drewna i „palice“,“ kontynuował rzeźbiarz.

Do życia i szczęścia wystarcza mu dwadzieścia różnych dłutek. Potrzebna mu też żona i przyjaciele, którzy przynoszą mu z lasu ciekawe drewno. Bez nich „palice“ nie mogły by powstawać. „Więc kto mnie zna i wie, że potrzebuję drewno, przynosi mi je czas od czasu. Jestem za to bardzo wdzięczny,“ kontynuował Stanisław Besalides.

Rzeźbienie jednej „palicy“ pochłania dość dużo czasu. Pieniek najpierw zkraca do pożądanej długości, obcina gałązki i czyści z kory. Następuje etap twórczy, kiedy przemyśla, jakie sylwetki zwierząt wyrzeźbić. Z resztek grubszych gałązek rzeźbi na przykład głowy jeleni albo niedźwiedzi, z mniejszych sówki albo ptaszki. Ołówkiem zarysowuje kształty i następuje etap delikatnej pracy z dłutkami. Na końcu zrobi rękojeść, „palicę“ napuszcza bejcą i dzieło dokonane. Dzięki swojej niecodziennej sztuce otrzymał markę regionalną Górolsko Swoboda. Chodzi o markę, którą oznacza wszystkie swoje wyroby. Później oferuje je zainateresowanym podczas różnych imprez, m.inn. podczas festiwalu Gorolski Święto w Jabłonkowie.

Stanisław Besalides pomimo swoich umiejętności pozostał skromnym człowiekiem. Swoje rzemiosło nie uważa za sztukę. Nie posiada atelieru, rzeźbi akurat tam, gdzie właśnie usiądzie. Zainteresowanie o rzeźby z drewna jest wielkie. Jego „palice“ albo inaczej laski spacerowe są niepowtarzalne i precyzyjnie opracowane.

7.1.2020