Ten malowiczy drewniany dom w centrum wioski Nýdek łatwo przeoczyć. Ukryty jest w zieleni a mieszka w nim przez niewiarygodnych 99 lat Aniela Kupiec. W domku spędziła piękne, ale i trudne chwile swojego życia, w domu, w którym wychowała swoje dzieci i napisała mnóstwo wierszy.
Pisze się rok 1920, kiedy to na świat przychodzi dziewczynka Anielka. Była wtedy wiosna a Nydek był małą wioską pełną ciekawych osobistości. Aniela dorastała, i już w szkole wydziałowej można było zauważyć, że wyróżnia się ona spośród innych dziewcząt. Bardziej niż inni obserwowała przyrodę i ciągle coś notowała. W wieku ośmiu lat zaczęła pisać wierszyki.
Czas mijał, a dziewczynka pisała coraz więcej. Podjęła pracę w hucie trzynieckiej. „Do pracy jeździłam z tatą autobusem o godzinę wcześniej, więc miałam dużo wolnego czasu. Co miałam robić? Oczywiście, że pisałam wiersze“ - kontynuowała Aniela.
Ale potem wybuchła druga wojna światowa. „Pisanie było wtedy niebezpieczne, a tym bardziej pisanie polską gwarą. Wolałam spalić w piecu wszystko to, co do tej pory napisałam. Niemcy wysłali mnie do pracy w lesie, ale to było moje wybawienie. Praca była ciężka, ale ja cieszyłam się, że mogę być na łonie natury ”- wspominała.
Już w szkole Aniela Kupiec poznała młodego mężczyznę, który był dla niej bardzo bliski. Tak samo jak ona interesował się środowiskiem artystycznym. Po zakończeniu wojny zdecydowali się stanąć na ślubnym kobiercu. Wychowali dwójkę dzieci, dziewczynkę Ewę i syna Bronisława. Aniela nie wróciła do huty, ale pozostała w domu. Opiekowała się rodziną i gospodarstwem. I znowu pisała wiersze i prozę. Wszystko przeważnie kończyło w szufladzie, tylko czasami wydano coś w „Zwrocie“ lub „Głosie Ludu“. Aniela zawsze pisała tutejszą gwarą, a tu i tam jej wiersz opublikowano w polskich gazetach.
Pasją pisarki i poetki w jednej osobie była działalność społeczna. Była reżyserką nydeckiego amatorskiego kółka teatralnego, śpiewała w miejscowym chórze. Była aktywnym członkiem Sekcji Folklorystycznej i Literacko-Artystycznej Zarządu Głównego PZKO oraz członkiem Grupy Literackiej „63” w Trzyńcu. Wraz ze swoim mężem odnosiła wszędzie sukcesy. Tylko szuflada była nadal wypełniona wierszami, aż do chwili, kiedy autorka osiągnęła 60 lat. Wtedy jej przyjaciółka Ewa Milerska stanowczo powiedziała: „Twoje wierzse są piękne i szkoda, żeby tylko leżały”. Przekonała przyjaciółkę, by pokazała swoje prace Danielowi Kadłubcowi, znanemu znawcy gwary i folkloru. Jej utwory były niezwykłe a on zachęcił ją do kontynuowania pisania i brania udziału w konkursach literackich.
Nadszedł rok 1987 i Anieli opublikowano pierwszą książkę zatytułowaną „Korzenie“. Był to zbiór wierszy napisanych gwarą cieszyńską, a zawierał także wiersze Ewy Milerskiej i Anny Filipek. Rok później opublikowała kolejną książkę „Malinowy świat“. W 1997 roku ukazała się książka „Połotane żywobyci“, a w 2005 kolekcja „Po naszymu pieszo i na skrzydłach“. Dopiero w późniejszym wieku Aniela Kupiec stała się znaną osobą. Zaczęto zapraszać ją do dyskusji, wykładów i innych wydarzeń. I dopiero w tym czasie odnalazła swoje literackie szczęście, którego szukała przez całe życie.
Aniela Kupiec zmarła w tym roku w wieku 99 lat. A jakie jest jej najmilsze wspomnienie? „Na mojego męża. Bardzo go kochałam i chociaż umarł dawno temu, wciąż o nim myślę. W rzeczywistości był moją jedyną miłością życia,“ dodała poetka.